Pomarańczowa niemoc. Karłowice - Grunwald 2:1 (1:0)
W końcu jest komplet piłek meczowych. I to tych z wyższej półki. Są i też nowe stroje. I tu się zaczyna pomarańczowa historia. Sponsor się wykazał i zakupił komplet nowiutkich strojów, pewnej znanej niemieckiej firmy. I było by wszystko super gdyby nie ich kolor. Pomarańcz. Taki w jakim grają kopacze pewnej ekstraklasowej drużyny spod legnicy a średnio lubianej we wrocławiu. A że w zespole są osoby alergicznie reagujące na pod legnicki pomarańcz, a w zimie nie dotarła do nich informacja o nowych strojach, to powstał problem. Tak poważny że na mecz z Grunwaldem, który po informacji że zagramy w pomarańczowych strojach na mecz przyjechał w biało zielonych, wyjść musieliśmy również w białych koszulkach na które narzucili my znaczniki.Dobrze że spodenki były czarne. Na szczęście i Grunwald i sędzia nie robili problemu. Ale problem nowych strojów trzeba będzie jakoś rozwiązać.Radykalizm jest groźny. Ale łagodne podejście do tematu, jaki prezentują sponsorzy i osoby odpowiedzialne za ich zakup też nie jest możliwe. Za to kibice mieli niezły ubaw bo...niektórzy zawodnicy mieli pomarańczowe buty, sędzia pomarańczową koszulkę, wyjazdowy bus jest pomarańczowy, niektórzy odpalali papierosy pomarańczową zapalniczką a redaktor naczelny ma pomarańczową brodę. No rudą ale to odmiana pomarańczowego. A że około dwudziestu kibicom którzy z Karłowic wybrali się za swoją drużyną humory dopisywały więc pomarańcz był odmieniany przez wszystkie przypadki. Pomarańcz udzielił się również piłkarzom którzy jakby dostali pomarańczowe światło na zdobywanie bramek. Czyli stwarzajcie stuprocentowe sytuacje ale ich nie wykorzystujcie. A brylował w tym ten który ostatecznie zadecydował że piłkarze Karłowic w pomarańczowych trykotach nie zagrają. Grunwald na murawie nie istniał a Karłowice marnowały coraz to lepsze sytuacje. Mogło się to zemścić w 44 minucie, ale Nasz bramkarz w przeciwieństwie do swoich kolegów z pola, w chwili zagrożenia pokazał prawdziwy kunszt bramkarski. Druga połowa dalej toczyła się pod dyktando "fałszywych gospodarzy" (przypominam że mecz na sztabowej) którzy w końcu umieścili piłkę w siatce Grunwaldu. Niestety dalej marnowali co lepsze sytuacje. No i zemściło się to tym czym musiało, a o czym mówiły trybuny czyli "farfoclem". Rzut wolny, zamieszanie w polu karnym, przepychanie,zasłonięty bramkarz, a piłka rzucona i nieruszana przez nikogo wpada obok zaskoczonego bramkarza. Podrażniło to na szczęście piłkarzy z północnych rubieży wrocławia i mocny strzał z ok 11 metrów wprost w bramkarza Grunwadlu przełamuje mu ręce i prowadzimy 2:1. A potem tradycja tego dnia czyli niewykorzystywanie kolejnych sytuacji które uspokoiły by mecz i niebywałe szczęście w ostatniej akcji meczu. Rzut wolny Grunwaldu, zamieszanie w polu karnym, przewrotka trafia na głowę zawodnika gości który lobuje bramkarza gospodarzy odprowadzającego wzrokiem piłkę...na nasze szczęście na poprzeczkę. Tym razem więc nie powtórzyła się sytuacja z jesieni gdzie drużyna Karłowic wręcz miażdżyła piłkarsko drużyną Grunwaldu a mecz przegrała, bo Grunwald robił to o co w piłce chodzi, czyli strzelał bramki, choć była bardzo podobna. Jeszcze słowo o kibicach którzy chyba za względu na pogodę odpuścili sobie śpiewanie. Kibiców Grunwaldu pojedyncze sztuki. Najważniejsze są Trzy punkty . Teraz czeka Nas przerwa świąteczna a potem mecz z liderem czyli ze Sportingiem na ich terenie.Ten mecz pokaże czy włączymy się jeszcze w walkę o awans. AVE BANDA KARŁOWICE
Komentarze