KARŁOWICE vs Czarni 3:6 (0:2)

O tym meczu powinniśmy jak najszybciej zapomnieć. Bo to co żeśmy dzisiaj kopali to była żenada. Mimo silniejszego składu na papierze, to na murawie brakowało tego co było podczas "radosnego futbolu" tydzień temu. Brakło radości z gry a w szczególności spokoju. Za bardzo chcieliśmy. I dziwnie to zabrzmi ale jakbyśmy grali tak jak tydzień temu to wynik mógłby być inny. Brakło Bramkarza ale godnie (no prócz 4 bramki ) zastąpił go Z. W końcu wstał MK, był "komunista" a po kontuzji wrócił "Rżawy". Co z tego skoro w mecz lepiej weszli goście a jak myśmy już się otrząsnęli to ...nadzialiśmy się na klasyczną kontrę. 0:1. Potem niepotrzebny faul który był efektem puszczenia nerwów u jednego z środkowych pomocników. Rzut wolny w okolic pola karnego i pajęczyna zerwana. 0:2. Od tego momentu inicjatywa do końca połowy należała do gospodarzy ale dopiero ostatnia akcja zapowiadała że Karłowice będą się starali odwrócić losy mecz. Na druga połowę wyszliśmy bez zmian i rzuciliśmy się do ataku. Ale bramkę strzelili goście. Na nasze szczęście samobójczą po dośrodkowaniu jednego ze stoperów który postanowił trosze poszarpać z prawej strony. No poszarpać to trochę górnolotne słowa bo waga tego stopera sugerowała by raczej "toczenie" niż "szarpanie" ale liczył się efekt. Jeszcze bardziej ożywiło to poczynania Karłowic w napadzie i ciągłe zapominanie o obronie. Ale nie było nic do stracenia. To co goście nie wykorzystali to głowa mała. Nie mógł wytrzymać poczynań swoich kolegów bramkarz z Łuczyny który zaliczył idealne podanie do "Młodego B" a ten bez problemu zza pola karnego pięknym strzałem do pustej bramki doprowadził do remisu.Jeszcze o bramkarzu gości. Bo asystę zaliczył bramkarz który był zawodnikiem z pola który musiał zastąpić nominalnego bramkarza Czarnych. Mianowicie kilka minut wcześnie ów bramkarz popisał się kapitalną interwencją przy rzucie wolnym Karłowic. Wyciągną piłkę, którą przy swoich gabarytach nie powinien wyciągnąć ( niewielki wzrost i już zrobione zapasy na zimę w okolicach mięśni brzucha). Na jego nieszczęście przypłacił to kontuzją chyba kolana która uniemożliwiała mu dalszą grę. Wracając do chronologii wydarzeń mamy remis. Gospodarze rzucają się do ataku i ...3:2 dla gości. Znów zapomnieli o obronie. W międzyczasie z powodu cięższego oddechu schodzi "komunista" i "Rżawy" który był świeżo po kontuzji i nie chciał nadwyrężać się. Niestety zmiany nie były zbytnio wartościowe a przy zmęczonym przeciwniku powinny być "przysłowiowym kopem". Wtedy przydarzył się babol Naszemu bramkarzowi który obronił sytuację sam na sam ale miał problemy ze złapaniem piłki no i było 4:2. Nadzieje w dobry wynik wlał jeszcze ponownie "młody B" który bezpośredni z rzutu rożnego zdobył bramkę. Co prawda piłka nie zatrzepotała w siatce ale sędzią stosując nowe przepisy"według niego" uznał bramkę bo obrońca piłkę zmierzająca do siatki zatrzymał ręką. Zapomniał jedynie zawodnika ukarać choćby żółtą kartką bo w późniejszym czasie zaowocowało by to czerwieniem dla tego zawodnika. No ale mamy 3:4 i "MAMY ICH" wydawało by się usłyszeć wśród gospodarzy. Ale football to gra kilku formacji w tym obrony a obrona była min przez brak "Czarno-Białego" dziurawa jak szwajcarski ser. Jednak starali się chłopaki z obrony ale sprokurowali na spółę z bramkarzem dwa rzuty karne. Oba wykorzystane . Miały być punkty a jest ... zabawa o której Redakcja przypomina że odbędzie sie po ostatnim meczu w Ratowicach. A zabawa ma kilka podstaw by była huczna. Po pierwsze ostatni mecz w roku. Po drugie najdalszy wyjazd. Po trzecie ciągle Karłowice nie odpaliły. Po czwarte poniedziałek po niedzieli meczowej jest poniedziałkiem przed 1 listopada co tworzy Nam długi weekend. A po piąte najważniejsze nie napiszemy :-) Dlatego jedziemy wszyscy mecz w Ratowicach które są przed-mieściami/wioskami* Jelcz/Laskowic* (*niepotrzebne skreślić) Rozpocznie się prawdopodobnie o 12 dlatego zbiórka będzie wcześnie czyli ok 9:30 by zaraz po 10 wyjechać w tą daleka podróż. JESTEŚMY ZAWSZE TAM GDZIE NASZA BANDA GRA !!!